Już za kilka miesięcy Polacy mogą pożegnać się z rytuałem, który od lat wyznacza rytm wiosny i jesieni. Mowa o sezonowej zmianie czasu, która niedługo może przejść do historii. W Sejmie procedowany jest projekt ustawy autorstwa posłów PSL-Trzeciej Drogi, zakładający rezygnację z przestawiania zegarków i wprowadzenie na stałe czasu letniego (UTC+2). jeżeli przepisy wejdą w życie, ostatniej zmiany dokonamy w październiku 2025 roku, a od marca 2026 roku Polska na stałe pozostanie w jednej strefie czasowej.
Proponowana zmiana to coś więcej niż tylko kwestia wygody. Autorzy projektu nazywają ją „zmianą cywilizacyjną”, argumentując, iż obecny system jest nieefektywnym reliktem, który nie przystaje do współczesnego stylu życia. W uzasadnieniu ustawy czytamy o negatywnych skutkach zdrowotnych, zaburzeniach rytmu dobowego oraz dodatkowych kosztach dla wielu sektorów gospodarki, od transportu po finanse. Decyzja, która ma zapaść w najbliższych miesiącach, zaważy na tym, jak będą wyglądały nasze poranki i popołudnia przez cały rok.
Koniec z przestawianiem zegarków. Co dokładnie zakłada projekt ustawy?
Projekt ustawy złożony w Sejmie jest konkretny i zakłada precyzyjny harmonogram działań. Kluczowym założeniem jest wprowadzenie w Polsce na stałe czasu letniego środkowoeuropejskiego, czyli UTC+2. Oznacza to, iż po raz ostatni cofniemy zegarki z godziny 3:00 na 2:00 w ostatnią niedzielę października 2025 roku. Następnie, w marcu 2026 roku, nie dokonamy już tradycyjnego przejścia na czas letni – pozostaniemy przy nim na stałe.
Twórcy regulacji, posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego-Trzeciej Drogi, podkreślają, iż sezonowa zmiana czasu jest przestarzałym rozwiązaniem, które generuje więcej problemów niż korzyści. Wskazują na liczne badania naukowe potwierdzające negatywny wpływ przestawiania zegarków na zdrowie. Zaburzenia snu, pogorszenie samopoczucia, a choćby zwiększone ryzyko zawałów serca w dniach następujących po zmianie to tylko niektóre z argumentów zdrowotnych. Dodatkowo, projekt ma na celu eliminację kosztów operacyjnych ponoszonych przez firmy, które muszą dostosowywać swoje systemy informatyczne i harmonogramy pracy dwa razy w roku.
W praktyce oznacza to, iż zimą słońce będzie zachodzić o godzinę później niż obecnie. Zwolennicy reformy widzą w tym szansę na wydłużenie dnia, co może pozytywnie wpłynąć na aktywność społeczną i ograniczyć sezonowe spadki nastroju.
Więcej światła po południu czy ciemne poranki? Dwa oblicza reformy
Debata na temat stałego czasu letniego dzieli Polaków i ekspertów. Zwolennicy reformy malują wizję jaśniejszych popołudni, które choćby w najkrótsze dni grudnia i stycznia pozwoliłyby cieszyć się światłem dziennym dłużej. Dla wielu osób oznacza to więcej czasu w aktywność na świeżym powietrzu po pracy czy szkole, co mogłoby przełożyć się na poprawę ogólnego samopoczucia i zdrowia psychicznego w trudnych, zimowych miesiącach.
Jednak reforma ma też drugie, znacznie ciemniejsze oblicze. Przeciwnicy ostrzegają, iż stały czas letni oznacza ekstremalnie ciemne poranki zimą. W grudniu wschód słońca w Warszawie następowałby dopiero około godziny 8:40, a na zachodzie kraju choćby po 9:00. Oznacza to, iż dzieci szłyby do szkoły w całkowitej ciemności, a większość dorosłych rozpoczynałaby dzień pracy, nie widząc jeszcze słońca. Budzi to obawy o bezpieczeństwo na drogach oraz negatywny wpływ na koncentrację i produktywność w pierwszych godzinach pracy.
Spór toczy się więc o fundamentalne pytanie: czy jako społeczeństwo wolimy jaśniejsze popołudnia kosztem ciemnych poranków? Wybór jednej opcji nieuchronnie wiąże się z rezygnacją z korzyści drugiej, co czyni tę decyzję niezwykle złożoną.
Polska kontra reszta Europy? Bruksela milczy, Warszawa działa
Kwestia likwidacji zmiany czasu nie jest nowa na forum europejskim. Już w 2018 roku Komisja Europejska, po przeprowadzeniu publicznych konsultacji, zaproponowała rezygnację z sezonowego przestawiania zegarków w całej Unii Europejskiej. Projekt zyskał poparcie Parlamentu Europejskiego w 2019 roku, jednak utknął w Radzie UE, gdzie państwa członkowskie nie mogły dojść do porozumienia co do wyboru jednolitej strefy czasowej.
W obliczu impasu w Brukseli, polski rząd postanowił działać jednostronnie. Projekt ustawy zakłada, iż Polska nie będzie czekać na ogólnounijną decyzję. jeżeli zostanie przyjęty, nasz kraj znajdzie się w awangardzie państw, które samodzielnie uregulowały tę kwestię. Taka decyzja może jednak rodzić pewne komplikacje. Brak synchronizacji z sąsiadami, takimi jak Niemcy, może powodować utrudnienia w transporcie międzynarodowym, logistyce oraz koordynacji usług transgranicznych. Przez część roku mielibyśmy inną godzinę niż nasi kluczowi partnerzy handlowi.
Autorzy projektu przekonują jednak, iż korzyści wynikające z wprowadzenia stabilnego czasu dla zdrowia i gospodarki znacznie przewyższają potencjalne ryzyka związane z brakiem koordynacji na poziomie europejskim. Czas pokaże, czy odważny krok Polski stanie się inspiracją dla innych, czy źródłem logistycznego chaosu.
Polityczna batalia o czas nabiera tempa
Dyskusja o zmianie czasu gwałtownie wykroczyła poza argumenty merytoryczne i stała się elementem politycznego sporu. Opozycja zarzuca koalicji rządzącej działanie w pośpiechu i bez oglądania się na konsekwencje międzynarodowe. Podnoszone są argumenty, iż tak ważna zmiana powinna być poprzedzona szerszymi konsultacjami społecznymi i skoordynowana z decyzjami na poziomie Unii Europejskiej.
Z drugiej strony, stronnicy rządu odpowiadają, iż reforma jest gotowa od lat i czekała jedynie na polityczną wolę wdrożenia. Podkreślają, iż bierność Brukseli nie może być pretekstem do utrzymywania szkodliwego i przestarzałego systemu. W sieci trwa gorąca debata, w której ścierają się zwolennicy i przeciwnicy reformy, a dyskusja o czasie stała się symbolicznym polem walki o to, czy Polska powinna iść własną drogą, czy czekać na kolektywne decyzje całej Wspólnoty.
Jedno jest pewne: zegar tyka, a decyzja w tej sprawie zapadnie prawdopodobnie w ciągu najbliższych miesięcy. Niezależnie od wyniku, temat czasu, który tak głęboko wpływa na codzienne życie milionów Polaków, jeszcze długo będzie dominował w debacie publicznej. Wybór między jaśniejszą drogą do domu a jaśniejszą drogą do pracy zaważy na naszym funkcjonowaniu na lata.
Read more:
Koniec zmiany czasu w Polsce już przesądzony? Rząd chce wprowadzić stały czas letni