Stanisław Michalkiewicz: W stronę wesołego oberka
Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, iż afera z wydatkowaniem przez vaginet obywatela Tuska Donalda pieniędzy z tak zwanego “Krajowego Planu Odbudowy”, podzieli los zapomnianej już dziś trochę afery hazardowej, to znaczy – zakończy się wesołym oberkiem. Taki finał najwyraźniej przewidział Wielce Czcigodny i zadowolony ze swojego rozumu wicemarszałek Sejmu, pan Zgorzelski z PSL, lekceważąco traktując całą sprawę, iż to nie żadna “afera”, a choćby – nie “aferka”.
To bardzo interesująca uwaga, bo skłania do dociekań przypominających antynomie megarejskie – od jakiej mianowicie sumy zaczyna się afera. Widocznie Wielce Czcigodny pan wicemarszałek Zgorzelski wie już coś, czego my jeszcze nie wiemy – ale nie tracimy nadziei, iż ta wiedza tajemna trafi wreszcie i pod strzechy. Jest to prawdopodobne tym bardziej, iż złośliwcy już rozszyfrowali skrót KPO po swojemu – iż mianowicie jest to “Koryto Platformy Obywatelskiej”.
Platforma Obywatelska choćby specjalnie nie protestuje, bo przecież “koń, jaki jest – każdy widzi”, a tylko energicznie zwala winę na Prawo i Sprawiedliwość – iż tak naprawdę, to ono jest sprawcą wszystkiego złego. W sytuacji, gdy vaginet obywatela Tuska Donalda zbliża się powoli do dwóch lat administrowania naszym nieszczęśliwym krajem, zwalanie winy na złowrogi PiS przypomina bajkę pozbawionego złudzeń księdza biskupa Ignacego Krasickiego o kogucie: “Kogut winien – więc na niego! On sprawcą wszystkiego złego! On źle poradził, on grad sprowadził, on czas oziębił, on zasiew zgnębił…” – i tak dalej.
Wobec tego w czynie społecznym podsuwam pomysł racjonalizatorski, by w tym momencie uznać, iż Volksdeutsche Partei obywatela Tuska Donalda może spierać się ze złowrogim PiS-em już tylko o różnicę łajdactwa, która zresztą chyba nie jest jakaś duża – o ile w ogóle istnieje.
No dobrze – ale jakie to znaki na niebie i ziemi wskazują, iż cała ta sprawa, która nie jest żadną “aferą”, ani choćby “aferką”, zmierza w stronę wesołego oberka? Pierwszy znak – to feministra z vaginetu obywatela Tuska Donalda, pani Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Kiedy tylko w sprawie rozdziału pieniędzy z KPO pojawiły się pierwsze hałasy, pani feministra sprawiała wrażenie przelęknionej; była cicha i pokornego serca. Atoli w pewnym momencie odzyskała kontenans do tego stopnia, iż choćby zaczęła sztorcować polityków opozycyjnych, żeby nie podrywali autorytetu przedsiębiorców, co to stanowią sól ziemi czarnej i w ogóle.
Co sprawiło tę gwałtowną metamorfozę? A cóż by innego, jak nie deklaracja obywatela Żurka Waldemara, którego obywatel Tusk Donald wziął do swego vaginetu na chłopaka od mokrej roboty? Otóż pewnego dnia obywatel Żurek Waldemar oświadczył, iż śledztwo w sprawie ewentualnych nieprawidłowości w KPO przekazuje “prokuraturze europejskiej”. Czy taki krok zasugerował mu sam obywatel Tusk Donald (“wiecie, rozumiecie, Żurek…”), czy też obywatel Żurek Walkdemar samodzielnie doszedł do takiego wniosku?
Ta druga możliwość nie jest wykluczona, bo trochę później obywatel Żurek Waldemar oznajmił, iż niezależna prokuratura tubylcza jest “zabetonowana”. Skoro tak, to nigdy nie wiadomo, czy wśród niezależnych prokuratorów nie znajdzie się jakaś Schwein, która ze sprawy, co to nie jest choćby “aferką” zrobi aferę, z której mogą posypać się piękne wyroki? Toteż jedynym rozsądnym wyjściem było własnie odebranie śledztwa prokuraturze tubylczej i przekazanie go prokuraturze europejskiej.
Taki jeden z drugim prokurator europejski będzie niewątpliwie miał do wszystkiego większy dystans, bo – powiedzmy sobie szczerze i otwarcie – co takiego jegomościa może obchodzić, ile tam sobie tubylcy w Polsce nakradli i jaką rolę w tym wszystkim odegrała vaginessa z vaginetu obywatela Tuska Donalda, pani Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz?
Ten dystans może być zresztą tym większy, gdyby tak w dodatku taki prokurator odebrał telefon z niemieckiej BND następującej treści: wiecie rozumiecie, prokuratorze, wy podobno prowadzicie śledztwo w sprawie wydatkowania środków z Krajowego Funduszu Odbudowy w Generalnym Guber… – ach, entschuldigen Sie – oczywiście w Polsce. My tu w BND uważamy, iż wszystko było w jak najlepszym porządku i jesteśmy przekonani, iż po wnikliwym zbadaniu sprawy wy też dojdziecie do takiego samego wniosku – bo pomyślcie sobie tylko, jaka to w przeciwnym razie zrobiłaby się brzydka sprawa?
Po takim telefonie niezależny prokurator europejski już wie, czego się trzymać – ale iż nie ma nic za darmo, toteż obywatel Żurek Waldemar teraz musi wykonać, co do niego należy…
Na mieście już krążą fałszywe pogłoski, jakoby obywatel Żurek Waldemar do przejęcia Krajowej Rady Sądownictwa już skrzykiwał ekipę “silnych ludzi” ze złotymi łańcuchami z tombaku na byczych karczychach – z tej samej ekipy, którą u zarania administracji naszym nieszczęśliwym krajem przez vaginet obywatela Tuska Donalda posłużył się obywatel pułkownik Sienkiewicz Bartłomiej, co to w vaginecie obywatela Tuska Donalda dostał fuchę ministra kultury i dziedzictwa narodowego, przy przejmowaniu na rympał rządowej telewizji.
Było w związku z tym trochę hałasu, bo wątpliwości zgłosiła również Helsińska Fundacja Praw Człowieka, toteż trzeba było schować obywatela Sienkiewicza Bartłomieja w luksusowym przytułku dla byłych ludzi, czyli Parlamencie Europejskim, gdzie pensjonariusze, za solidne pieniądze, uchwalają rezolucje przeciwko trzęsieniom ziemi, lodowcom oraz rozmaitym ludzkim przywarom.
Jestem pewien, iż Judenrat takim energicznym działaniom obywatela Żurka Waldemara by przyklasnął i pewnie dlatego pani Małgorzata Manowska, piastująca godność Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, której “zabetonowana” Prokuratura Krajowa chce odjąć immuniste, mogła się przelęknąć i w tym stanie wysunęła – jakby powiedział Kukuniek – “koncepcję” zwołania “okrągłego stołu” gwoli uporządkowania chaosu w wymiarze sprawiedliwości w naszym bantustanie drogą “kompromisu”.
Zważywszy na nasycenie, a może choćby przesycenie naszego tubylczego sądownictwa konfidentami Wojskowych Służb Informacyjnych, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Śledczego Policji, Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Wywiadu Skarbowego, kompromiś mógłby polegać albo na przyznaniu konfidentom poszczególnych służb wyłączności w poszczególnych działach władzy sądowniczej, albo na ustaleniu, iż jedni orzekają w miesiącach parzystych, podczas gdy inni – w nieparzystych.
Tak czy owak, na taki kompromis trzeba by ponadto uzyskać zgodę Naszych Sojuszników, do których poszczególne służby przewerbowały się u progu sławnej transformacji ustrojowej.
Polecamy również: A jednak Ukraińcy! Zatrzymano sprawców dewastacji pomnika w Domostawie