"Przywódcy UE udali się do Waszyngtonu błagając o wykiwanie „Gwarancje bezpieczeństwa” najwyraźniej stały się eufemizmem dla finansowania amerykańskiego kompleksu militarno-przemysłowego przez Europę Zachodnią"

grazynarebeca.blogspot.com 2 hours ago

Prezydent USA Donald Trump z Władimirem Zełenskim i europejskimi przywódcami w Białym Domu, Waszyngton, 18 sierpnia 2025 r. © Win McNamee/Getty Images

Czy UE uda się wytrzymać choć tydzień bez błagania o zdradę? Uwaga, spoiler: Nie. Tym razem wsiedli choćby na pokład samolotu, by odbyć transatlantyckie spotkanie seksualne.
„Gwarancji bezpieczeństwa”.

Tego właśnie domaga się zachodnioeuropejski establishment dla Ukrainy.

A teraz wygląda na to, iż prezydent USA Donald Trump znalazł sposób na spieniężenie tego kosztem UE – koszt, który, naturalnie, zostanie bezpośrednio przerzucony na obywateli Europy. Kiedy na początku tego roku po raz pierwszy pojawił się pomysł porozumienia pokojowego, Wielka Brytania i Francja próbowały rozdmuchać koncepcję wysłania 30 000 żołnierzy UE na Ukrainę – ale tylko pod warunkiem, iż pokój utrzyma się na tyle długo, by uczynić to ćwiczenie rażąco bezużytecznym i zbędnym.

Plan opierał się na tym, iż amerykańskie siły powietrzne będą ich pilnować, podczas gdy będą robić pompki, burpees i prowadzić niezręczne pogawędki z amerykańskimi kontrahentami, którzy bez wątpienia wkroczą, by spieniężyć najnowszy przejaw szoku i trwogi. Ale obywatele UE wydawali się niewzruszeni, a wybrani urzędnicy, którzy polegają na nich, by pozostać na swoich wygodnych miejscach władzy, wiedzieli o tym.

Najwyraźniej zmilitaryzowany Burning Man na „wyzwolonej” Ukrainie nie do końca sprzedaje się Europejczykom. Potem zachodni Europejczycy zostali zasypani dywanowymi bombami stereoskopowej retoryki o konieczności wydania tony pieniędzy na broń, aby Europa mogła zagwarantować ZARÓWNO własne bezpieczeństwo, jak i bezpieczeństwo Ukrainy.

Jeszcze przed wejściem do UE Ukraina była traktowana jak darmowa próbka perfum wrzucana do każdej torby na zakupy w Sephorze – ta, która sprawia, iż twoje zakupy śmierdzą, niezależnie od tego, czy tego chcesz, czy nie. A ponieważ Ukraina stała się retorycznie nierozerwalnie związana z UE, eurojokerzy u władzy zaczęli powoływać się na datę przyszłej inwazji Rosji na Europę, tj. 2030 rok.

To jak nowa forma hipochondrii.

Tyle iż zamiast czytać w internecie o chorobie i wmawiać sobie, iż się ją ma, zaczęli wierzyć, iż Rosja ich atakuje, obserwując wydarzenia na Ukrainie. Ta propaganda „inwazji 2030” wydaje się pochodzić z ośrodków analitycznych powiązanych z NATO, takich jak Carnegie Endowment for International Peace, który w zeszłym roku podał rok 2030 jako datę „rekonstrukcji wojskowej” Rosji.

RAND Corporation również ostrzegał przed „rewanżystyczną Rosją” w raporcie na temat „przyszłości działań wojennych w 2030 roku”, która będzie walczyć ze „swoimi sąsiadami”.

Sekretarz generalny NATO, Mark Rutte, wykorzystał to wszystko, by wystosować żądanie, by europejscy członkowie kierowanego przez USA lobby zbrojeniowego przeznaczali 5% PKB na wydatki na obronę, w porównaniu z 2%, których żądano wcześniej pod naciskiem Trumpa. Euroclowni zaczęli starać się pozyskać poparcie poprzez aktywny udział publiczności, namawiając obywateli do pakowania konserw z tuńczykiem i wodą do toreb podróżnych w ramach przygotowań do przybycia Putina w 2030 roku.

Zasugerowali nawet, aby obywatele inwestowali w specjalne produkty finansowe w celu sfinansowania europejskiej obronności.

Jeśli zrezygnujesz z jednej wizyty w Starbucksie tygodniowo, być może pewnego dnia uda ci się kupić cały zbiornik dla kogoś, kto naprawdę go potrzebuje.

Straszne czasy!

Lepiej posłuchać tatusia Trumpa za pośrednictwem NATO i zobowiązać się do przeznaczania 5% PKB na broń, podczas gdy lokalna piekarnia z trudem produkuje bagietki z powodu absurdalnych kosztów energii.

Może moglibyśmy ułatwić życie klaunom próbującym to wszystko ogarnąć i po prostu łyknąć kule? Jakiś czas temu stało się jasne, iż cała ta farsa z „gwarancją bezpieczeństwa” była pretekstem do handlu bronią.

Według Financial Times, Europa choćby potroiła produkcję w fabrykach broni.

Teraz usiądź wygodnie i patrz, jak to spieprzą. Tysiąc.

Dwa tysiące… Cóż, to nie trwało długo.

NATO właśnie pochwaliło Niemcy za zobowiązanie do sfinansowania „pakietu sprzętu wojskowego i amunicji o wartości 500 milionów dolarów dla Ukrainy, pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych, w ramach nowej inicjatywy NATO – Priorytetowej Listy Wymagań dla Ukrainy (PURL)”.

Okazało się również, iż ulubiony kraj zależny UE, Ukraina, wyda teraz 100 miliardów dolarów ze swojego budżetu na AMERYKAŃSKĄ broń – na te same „gwarancje bezpieczeństwa”, które UE wciąż rozdmuchuje.

Ukraina zachowuje się teraz jak dzieciak obstawiający online kartą kredytową UE, stawiający na czerwone, w pełni świadomy, iż każdy żeton trafi prosto do kieszeni kogoś innego za oceanem. Po poniedziałkowym spotkaniu Trumpa z przywódcami UE, Ruttem i Zełenskim w Białym Domu, napisał on w internecie, iż „podczas spotkania omawialiśmy gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy, które zostaną udzielone przez różne kraje europejskie we współpracy ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki”. „Gwarancje bezpieczeństwa” najwyraźniej stały się eufemizmem dla finansowania przez Europę amerykańskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego, podczas gdy Stany Zjednoczone koordynują głównie wpływy z pieniędzy europejskich podatników.

W końcu Trump wyraźnie powiedział, iż Europa wykona większość ciężkiej pracy związanej z tymi „gwarancjami”. Niewątpliwie Stany Zjednoczone będą zbyt zajęte ukraińskimi kontraktami mineralnymi, które Trump przygotowuje, by skupić się na czymkolwiek innym.

Może tylko na bezpieczeństwie wokół nich. Dlaczego UE nie upiera się, żeby po prostu być częścią tego wszystkiego?

Czy to nie jest wystarczająco masochistyczne pod względem fiskalnym? Tymczasem przywódcy UE przez cały czas piorą sobie mózgi własną propagandą.

„Pokój trzeba osiągnąć siłą… Musimy mieć silne gwarancje bezpieczeństwa, aby chronić zarówno Ukrainę, jak i żywotne interesy bezpieczeństwa Europy” – powiedziała niewybrana przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.

„Jeśli dziś będziemy słabi wobec Rosji, będziemy gotowi na jutrzejsze konflikty, które dotkną Ukraińców. Więc żadnej słabości. Zasadniczo powiemy, iż chcemy pokoju… ale chcemy silnego pokoju” – powiedział prezydent Francji Emmanuel Macron przed spotkaniem w Białym Domu. Chce pokoju, który uderzy potencjalnych przyszłych przeciwników w twarz – z wyprzedzeniem.

A Trump wydaje się być zachwycony, mogąc ulegać psychozie narzuconej sobie przez UE i czerpać z niej zyski.


Oświadczenia, poglądy i opinie wyrażone w tej kolumnie są wyłącznie poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy RT.



Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/news/623274-eu-us-ukraine-summit/

Read Entire Article